Nowe kadry pomogły w poprawie kondycji Przewozów Regionalnych, dzięki czemu możliwe jest rozpoczęcie modernizacji taboru i planowanie dużych zakupów – ocenia prezes PR Krzysztof Mamiński.
Jak zapowiedział podczas Kongresu Rozwoju Transportu prezes Przewozów Regionalnych Krzysztof Mamiński, dziś spółka ogłosi przetarg na modernizację 36 elektrycznych zespołów trakcyjnych. – Mam nadzieję, że to postępowanie dość szybko zostanie rozstrzygnięte i jeden lub kilku producentów weźmie w nim udział – mówił. To kolejny etap programu odnowy taboru spółki, który prowadzony jest dzięki
kredytowi konsorcjum banków BGK, BZ WBK i PKO BP.
Środki unijne w PR dopiero po roku 2018Jak stwierdził prezes spółki, aktualne działania nie zaspokoją dużych potrzeb przewoźnika, stąd plany pozyskania dużej partii nowego taboru
jeszcze w ramach obecnej perspektywy budżetowej UE. Krzysztof Mamiński wskazywał jednak, że problemem w szybkim procesie wymiany floty jest brak możliwości korzystania ze środków unijnych do czasu zakończenia restrukturyzacji PR. – Jeżeli bowiem moglibyśmy potraktować uzyskany kredyt jako wkład własny, tak jak mogą to robić inni przewoźnicy czy organizatorzy, to moglibyśmy zaangażować środki unijne rzędu 4 mld zł i w ciągu dwóch lat zmienić nasz tabor w całości – tłumaczył.
Wskazywał też, że Przewozy Regionalne często mają różną pozycję konkurencyjną niż mniejsi przewoźnicy należący do poszczególnych samorządów. – Część naszych właścicieli jakby porzuciła przyznane im prawa z udziałów w PR. Próbują oni przedstawiać sytuację tak, że wyposażają własne spółki w nowy tabor i przeciwstawiają go naszemu, na który musimy zapracować sami – mówił.
PR mówią dziś o rozwoju, a nie o sposobie likwidacjiNie oznacza to jednak, że przewoźnik nie otrzyma dodatkowych możliwości finansowania swojego rozwoju. – Udało się nam, za trzy tygodnie zostanie to uroczyście podpisane tu w Polsce, otrzymać z Europejskiego Banku Inwestycyjnego pierwszy kredyt inwestycyjny w ramach planu Junckera – ogłosił prezes spółki. Duży wpływ na ostatnie sukcesy finansowe spółki miały w jego opinii zmiany kadrowe spółki. – W ostatnich latach, powiem to szczerze, cenny kapitał ludzki został wypchnięty poza Przewozy Regionalne – ocenił.
Krzysztof Mamiński bardzo pozytywnie wypowiadał się o zmianach, jakie wprowadzono w spółce w ostatnim czasie. – Gdyby ktoś przed rokiem stwierdził, że dziś Przewozy Regionalne będą mówić o rozwoju, a nie o sposobie likwidacji, wzbudziłoby to śmiech, i to zupełnie głośny – mówił (objął on fotel prezesa PR w kwietniu 2016, wcześniej przez miesiąc pełnił obowiązki prezesa spółki). Jak podkreślał, aktualna polityka ma doprowadzić do budowy silnej pozycji Przewozów Regionalny, która pozwoli na wspomnianą
całkowitą wymianę taboru.
– Zapraszamy do współpracy czy prezesa Zaboklickiego [Pesa SA], czy prezesa Konieczka [Newag SA], czy każdego innego. Chcielibyśmy, by były to rozmowy być może o koncepcji nowego ezt, takiego, którego parametry są naprawdę potrzebne na polskiej kolei – mówił o proponowanym producentom dialogu technicznym. – Mamy już zidentyfikowane, gdzie i ile takiego taboru nam potrzeba – dodał, wskazując, że nie zawsze konieczny jest zakup jednostek rozwijających prędkość aż 160 km/h, bo w wielu wypadkach 120 km/h jest wartością wystarczającą. – Mamy natomiast jedno oczekiwanie: prawie wszystko możemy wyprodukować w Polsce – powiedział.
Nazwy przewoźników różnią się od ich rzeczywistej roliKrzysztof Mamiński mówił też o konieczności precyzyjnego określenia roli poszczególnych przewoźników, która miałaby mieć swoje odbicie także w nazwach spółek. – Prawdę mówiąc chciałbym, by jeśli coś nazywa się koleją aglomeracyjną, to aby funkcjonowało na terenie aglomeracji, którą można dosyć jasno określić, a nie operowało w nawet kilkusetkilometrowych ciągach komunikacyjnych, które czasami wykraczają poza województwo – stwierdził.
Do opinii tej odniósł się Janusz Malinowski, wiceprezes Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, która prowadzi przewozy m.in. na linii do Warszawy. – Ja uważam, że najważniejszy jest pasażer, bo my jesteśmy po to, by dawać mu jak najlepszą ofertę. To podróżni dają nam niejako możliwość zarządzania siecią przewozów, to oni wybierają polityków do rządzenia krajem, i najistotniejsze jest to, by otrzymywali oni jak najlepszą usługę. Czy ktoś się nazywa aglomeracyjny, czy regionalny, czy dalekobieżny, ma mniejsze znaczenie – przekonywał. – Jeżeli ktoś ma pomysł na dobrą ofertę, tym samym poprawiając efektywność swojej firmy, to myślę, że warto to robić. To pasażer powinien być naszym oczkiem w głowie – dodał.