Znane są już wstępne szacunki szkód, jakie powstały na linii Pomorskiej Kolei Metropolitalnej po gwałtownej ulewie z 14-15 lipca 2016 r. Wynika z nich, że większość uszkodzeń rzeczywiście miała charakter powierzchowny w postaci osunięć wierzchniej, ochronnej warstwy nasypów kolejowych, które dotknęły łącznie 21% całkowitej powierzchni skarp i nasypów PKM.
– Sama konstrukcja nasypów oraz położone na nich tory w żadnym miejscu nie zostały przerwane i wytrzymały największą od 65 lat ulewę w Gdańsku. Obecnie dokumentacja ta przekazana zostanie do ubezpieczyciela i dopiero po jego weryfikacji wszystkich szkód oraz ich wycenie, będziemy mogli mówić o kosztach naprawy linii PKM oraz terminie jej ponownego uruchomienia – informuje Pomorska Kolej Metropolitalna w komunikacie.
Zlokalizowano 688 usterek i innych szkódZ opracowania, jakie PKM SA otrzymała z Transprojektu Gdańskiego wynika, że łącznie wzdłuż całej linii PKM udokumentowanych zostało 688 lokalizacji, w których wystąpiły różnego rodzaju szkody i usterki. Na liczbę tę składają się wielokrotnie występujące w różnych miejscach szkody tego samego typu, jak np. spływ powierzchniowy warstwy osłonowej nasypu, szczeliny podłużne, odsłonięcia kabli, podmycia studzienek, zerwanie korytek odwodnieniowych, zamulenia koryt odwodnieniowych, zanieczyszczenie tłucznia, itp. Łącznie stwierdzono kilkanaście rodzajów szkód i usterek powtarzających się wielokrotnie wzdłuż całej linii PKM.
Podzielone one zostały przez projektantów na dwie kategorie: wymagające naprawy przed wznowieniem ruchu pociągów (takich szkód łącznie wskazano 56) oraz możliwe do naprawy pod ruchem (632), przy czym część z nich (prawdopodobnie około 25 proc.) wymagać będzie tymczasowego zamknięcia danego odcinka lub wprowadzenia ograniczeń prędkości, a pozostałe nie będą miały żadnego wpływu na prowadzenie ruchu.
Jak informuje spółka, przygotowanie szczegółowej dokumentacji wszystkich szkód było zadaniem wymagającym nie tylko czasu, ale też dużej precyzji. Obszar, który metr po metrze musieli zbadać inżynierowie PKM SA i projektanci Transprojektu Gdańskiego to prawie 40 km terenu – licząc łącznie obie strony 20-kilometrowej linii PKM. Dzięki ich żmudnej pracy wiemy już, że około 75 proc. wszystkich szkód dotyczy powierzchownych uszkodzeń skarp i nasypów oraz elementów odwodnienia. Co ważne – w żadnym miejscu naszej linii nie został uszkodzony rdzeń nasypu, nawet tam, gdzie po oddzieleniu się warstwy ochronnej płynąca wciąż woda wypłukała nieco więcej ziemi z nasypu.
Warstwa ochronna nie związała się dostatecznie z nasypemWiększość uszkodzeń to osunięcia wierzchniej warstwy nasypów w postaci darni i humusu ułożonych na geowłókninie, które po nasiąknięciu wodą odspoiły się od właściwej konstrukcji nasypu i spłynęły po nim. Stało się tak m.in. dlatego, że PKM jest nową linią, której budowa skończyła się zaledwie przed rokiem (30 kwietnia 2015 r.). Tymczasem stosowana do wzmocnienia skarp – takich jak na linii PKM – geowłóknina jest elementem biodegradowalnym, na którego pełny rozkład potrzeba około 3 lat. Według ekspertów w przypadku linii PKM najprawdopodobniej wierzchnia warstwa ochronna nie zdążyła po prostu jeszcze trwale związać się z konstrukcją nasypu i dlatego osunęła się w wyniku tak gwałtownych opadów, z jakimi mieliśmy do czynienia 14-15 lipca br. – w ocenie IMGW były to najwyższe opady w Gdańsku
na przestrzeni ostatnich 65 lat!Jak stwierdził jeden z oceniających szkody inżynierów – nasypy PKM zostały po prostu „oskalpowane”, ale nie są uszkodzone i gdyby tej wielkości, niemożliwa do przewidzenia, ulewa dotknęła linię PKM za 2-3 lata, z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nasypy kolejowe bez problemów by ją przetrwały.
W Trójmieście tymczasem trwa dyskusja nad tym, czy linia została odpowiednio zbudowana. Radni PiS powiadomili już w tej sprawie prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Więcej na ten temat czytaj
tutaj.