Województwo zachodniopomorskie narobiło sobie mnóstwo trudu przy wyborze wykonawcy naprawy spalinowych pociągów SA136 (tzw. smerfów). W efekcie zostało jedynie z wybranymi wykonawcami naprawy jednego pojazdu oraz… oddzielnie aż 20 zestawów napędowych. Właśnie ponowiono najważniejszą część przetargu – na naprawy samych pojazdów.
W styczniu tego roku województwo zachodniopomorskie
ogłosiło przetarg na naprawy rewizyjne poziomu P4 jedenastu spalinowych zespołów trakcyjnych typu 219M serii SA136 i wartości do 46 mln zł. W zaskakujący sposób podzielono postępowanie – w jednej części znalazła się naprawa jednego pojazdu z opcją na drugi, w drugiej: wykonanie naprawy samych zespołów napędowych (tzw. power packów, po dwa na pojazd) w dziesięciu pojazdach, a w trzeciej – sama naprawa P4 tychże dziesięciu pojazdów.
Zaskakujące było też otwarcie ofert – z ofertą na naprawę jednego pojazdu zgłosiła się... Arriva RP, ale przegrała z producentem pojazdów – Pesą. Tę część bez problemu rozstrzygnięto. Jednak same naprawy rewizyjne P4 bez zespołów napędowych okazały się dwa razy droższe niż przewidywało województwo i postępowanie w tym zakresie unieważniono.
Długa korespondencja z wykonawcą
Choć otwarcie ofert odbyło się w lutym, to – jak miało się okazać – do podpisania umowy było bardzo daleko. Z dwóch zgłoszonych ofert odrzucono firmę DTS-Szubin, która nie złożyła wadium i wybrano Voith Turbo, który zaproponował cenę 14,022 mln złotych.
Umowę z wykonawcą udało się podpisać dopiero w sierpniu. Dlaczego?
„Rynek Kolejowy” dotarł do korespondencji pomiędzy zamawiającym a jedynym wykonawcą, który złożył ważną ofertę w przetargu. Urząd marszałkowski wielokrotnie prosił o dostarczenie dokumentów niezbędnych do podpisania umowy – m.in. zaświadczeń o niekaralności, w tym także dla podwykonawców. Wykonawca dowodził z kolei, że w Niemczech, gdzie spółka matka Voith miała wykonać prace jako podwykonawca, uzyskanie zaświadczeń dla kilkudziesięciu osób jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, bo osoby te mogą odmówić udostępnienia takich informacji. Urząd wskazywał, że to nie jego wymagania, a polskiego prawa.
W końcu podwykonawcę za zgodą urzędu zmieniono na brytyjski oddział Voith Turbo. I pojawił się kolejny problem – wykonawca stwierdził, że w Wielkiej Brytanii nie wydaje się zaświadczeń finansowych wymaganych przez polskie prawo. Urząd odpisał jednak, że takie zaświadczenia są wydawane, i… wskazał gdzie można uzyskać odpowiednie dokumenty (Her Majesty’s Revenue&Customs).
Korespondencja pomiędzy zamawiającym a wykonawcą jest bardzo obszerna i urząd podkreśla w niej nawet, że jego rolą nie jest pomoc w przygotowaniu profesjonalnej oferty. W związku z kłopotami urzędnicy przedłużali też wykonawcy kolejne terminy na uzupełnienie danych. Umowę z Voith udało się podpisać dopiero w sierpniu, pół roku po wybraniu jego oferty.
„Trudniejsze i bardziej pracochłonne”. Bez wątpienia
Urząd Marszałkowski w odpowiedziach na pytania „Rynku Kolejowego” w tej sprawie podkreślał, że czynności te „były działaniami standardowymi” wynikającymi z obowiązujących przepisów prawa, a wybrany wykonawca na żadnym etapie postępowania nie podlegał wykluczeniu. Musiał jedynie uzupełnić dokumenty, a „podjęcie decyzji o jego wykluczeniu byłoby złamaniem prawa i mogłoby być skutecznie zakwestionowane przed Krajową Izbą Odwoławczą”.
Jak czytamy w odpowiedzi, „zamówienie podzielono na części, choć przeprowadzenie postępowania podzielonego na części jest trudniejsze i bardziej pracochłonne, by zapewnić możliwość udziału jak największej liczbie oferentów i tym samym stworzyć najlepsze warunki konkurencyjności oraz gospodarnego wydatkowania środków publicznych”. Urzędnicy dodają, że taki sposób postępowania zgodny jest ze znowelizowaną ustawą prawo zamówień publicznych oraz dyrektywą 2014/24/UE.
Nowy przetarg. Bez zespołów napędowych… oraz zestawów kołowych
Po podpisaniu umowy z Voith Turbo, województwo miało już wykonawcę naprawy Power Packów dla dziesięciu zespołów trakcyjnych, ale nie miało firmy, która wykona pozostałe prace na poziomie utrzymania P4. Dopiero w ubiegłym tygodniu udało się ogłosić nowe postępowanie na to zadanie. Tym razem nie obejmuje ono jednak nie tylko zestawów napędowych, ale także wymiany zestawów kołowych.
Szacunkowa wartość nowego zamówienia to 25,3 mln złotych netto. Urząd wybierze wykonawcę na podstawie kryterium ceny (60 proc.), okresu gwarancji (20 proc.) oraz czasu wykonania naprawy 1 pojazdu (20 proc.). Okres wykonywania napraw określono na 1 stycznia 2018 – 30 czerwca 2019.
Komentarz autora:
Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem Urzędu Marszałkowskiego, że podzielone na części zamówienie okazało się "trudniejsze i bardziej pracochłonne" niż tradycyjny przetarg – jest to nawet duże niedopowiedzenie. Zaskakuje wręcz wyjątkowa cierpliwość, jaką urzędnicy wykazali wobec wybranego wykonawcy w kwestii dopełniania formalności. Niestety, niełatwo jest wskazać zysk z podzielenia przetargu. Według wyjaśnień UM, miało nim być zwiększenie konkurencji, ale w postępowaniu na zespoły napędowe wpłynęła tylko jedna ważna oferta, podobnie jak w zadaniu dotyczącym pozostałych prac - gdzie kosztorys przekroczono dwukrotnie.