Samorządowy przewoźnik z Małopolski ma ambitny plan zakupu własnych pociągów. Wkrótce powinien wyemitować obligacje warte 180 mln złotych, co ma mu pozwolić na zakup sześciu lub siedmiu elektrycznych zespołów trakcyjnych.
Dotąd tabor, który eksploatują Koleje Małopolskie kupował marszałek województwa. W połowie zeszłego roku przewoźnik zaczął się przygotowywać jednak do zakupu własnych pociągów. Potrzebował jednak finansowania, w związku z czym zdecydowano się na emisję obligacji. – Z analizy przeprowadzonej na nasze zlecenie, w której wzięto pod uwagę cztery możliwości pozyskania finansowania – leasing finansowy, operacyjny, kredyt oraz obligacje – jednoznacznie wynikało, że najkorzystniejszą opcją jest emisja obligacji – mówi prezes spółki Grzegorz Stawowy.
Jak przyznanie, dla młodej spółki wydanie 180 milionów złotych to gigantyczna inwestycja, a proces emisji obligacji jest skomplikowany. – W połowie października otrzymaliśmy przyzwolenie właściciela na rozpoczęcie procedury pozyskania zewnętrznego źródła finansowania poprzez emisję obligacji. W styczniu ogłosiliśmy nabór dla banków chcących objąć emisję, którą zaplanowaliśmy na 180 milionów złotych. Obecnie jesteśmy już po trzyturowych negocjacjach z wybranym konsorcjum i wystąpiliśmy do urzędu marszałkowskiego o zajęcie oficjalnego stanowiska w tej sprawie – relacjonuje. Kolejnym etapem będzie uzyskanie zgody zarządu województwa oraz sejmiku.
Przetarg już w lipcu
Koleje Małopolskie planują ogłosić przetarg w lipcu tego roku. Jego specyfikacja będzie zbliżona do postępowania na zakup czteroczłonowych ezetów, aktualnie
prowadzonego przez urząd marszałkowski województwa na pojazdy czteroczłonowe (wcześniej napisaliśmy, że tamten przetarg prowadzą KMŁ, co jest błędne – zakup jest przeznaczony "na potrzeby rozwoju Kolej Małopolskich", ale prowadzi go urząd marszałkowski. przyp. JM.). Koncepcja i specyfikacja tego zakupu powstawała wspólnie z tym, że KMŁ zamówią jednostki pięcioczłonowe. – Chcemy, aby ten tabor był jak najbardziej zunifikowany – deklaruje Stawowy. Dlatego uwagi wykonawców, które zostały uwzględnione w toku przetargu urzędu marszałkowskiego, przewoźnik uwzględni w swoim postępowaniu.
Mimo starań, nie udało się utworzyć z urzędem marszałkowskim grupy zakupowej w celu realizacji obu zamówień jednocześnie. Uniemożliwiły to długotrwałe procedury związane z emisją obligacji – urząd marszałkowski był zdecydowany ogłosić przetarg w kwietniu przed zmianą prawa zamówień publicznych. Za to samo zamówienie KMŁ może zostać w przyszłości rozszerzone. – Chcemy mieć możliwość dokupienia w przyszłości kolejnych 2–3 pojazdów w ramach opcji. Koleje Małopolskie mogą bowiem być w przyszłości beneficjentem Regionalnego Programu Operacyjnego i chcemy być gotowi, jeśli pojawią się dodatkowe środki. Wzorujemy się na zachodniopomorskim, które w swoim zamówieniu zawarło cały szereg opcji dodatkowych zamówień – mówi „RK” Stawowy.
Pojadą do Katowic?
– Nasz pierwotny plan mówił o sześciu lub siedmiu pociągach pięcioczłonowych, obecnie analizujemy zamówienie także jednego lub dwóch krótszych, trzyczłonowych pojazdów. Takie pojazdy przydałyby się nam – na przykład w ostatnim czasie, gdy trzeba było obsłużyć
połączenia zastępcze za komunikację drogową w Nowym Sączu – mówi Stawowy.
Zespoły trakcyjne, które kupią Koleje Małopolskie nie będą przypisane na stałe do konkretnych tras – pojawią się tam, gdzie będą potrzebne. Jak zdradza Stawowy, składy pięcioczłonowe wstępnie planowane są do obsługi połączenia Kraków – Katowice, gdzie po modernizacji prędkość przejazdu znacznie się poprawi. – Linia Kraków – Katowice ma ogromny potencjał, a wręcz szansę by być blisko samofinansowania – uważa Stawowy, wskazując, że autobusy pomiędzy tymi miastami odjeżdżają co 15 minut. Według wyliczeń przewoźnika pociąg przyspieszony pokona tą trasę w 50 minut, co ma stanowić dobrą konkurencję dla przejazdów autostradą.