Kolejowy program w perspektywie unijnej na lata 2014–2023 to 67 mld złotych. Eksperci są zgodni – wydanie nawet 2/3 tej kwoty będzie sukcesem. Ministerstwo Rozwoju jest jednak zdeterminowane, by nie przenosić środków do innych sektorów.
W poprzedniej perspektywie unijnej kolej
wydała 4,1 mld euro środków unijnych (17 mld złotych), a projekty kolejowe łącznie ze środkami budżetowymi kosztowały 30 mld złotych. W perspektywie na lata 2014–2023 ta kwota ma być ponad dwukrotnie większa –
67 mld złotych. Niestety minęła już jedna czwarta perspektywy, a projekty kolejowe
właściwie nie wystartowały. Wydatki na ten rok wyniosą
tylko 4 miliardy złotych, i to łącznie z
projektami fazowanymi.
Eksperci
od dłuższego czasu alarmują, że PKP PLK nie są przygotowane instytucjonalnie do wydania tak dużej kwoty (wychodzi średnio ok. dziewięciu miliardów złotych rocznie), nawet gdyby był w stanie wchłonąć ją rynek wykonawczy. Do tego wydatki będą nierównomiernie rozłożone – jak
przyznaje minister Andrzej Adamczyk, w PKP PLK brakuje bowiem gotowych projektów. – Na dziś można powiedzieć, że uda się wydać jedynie 40 mld zł, dlatego potwierdzenie tego stanu audytem inwestycji 2014–2020 jest pilnie potrzebne, by teraz, a nie za pięć dwunasta znaleźć projekty i pomysły zastępcze – mówi Adrian Furgalski, przewodniczący zarządu – Forum Kolejowego Railway Business Forum.
Wszystkie środki zostają na kolei
Jak zapewnia w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym” wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, ministerstwo nie rozważa przenoszenia środków na inne sektory. – Na tę chwilę chcemy wykorzystać w pełni środki zaplanowane dla kolei. To olbrzymia szansa, ale nie ukrywam że dla nas to jedno z największych zagrożeń jeśli chodzi o tę perspektywę unijną. Jesteśmy tego w pełni świadomi i pracujemy z ministrem infrastruktury i budownictwa Andrzejem Adamczykiem nad rozwiązaniem tego problemu – mówi Kwieciński. W MIB już od pewnego czasu trwa
analiza Krajowego Programu Kolejowego pod kątem wykonalności projektów.
Minister Kwieciński wskazuje na bardzo istotne zagrożenie związane z aktualnie obowiązującym KPK. Przewidziana w nim kumulacja wydatków inwestycyjnych w latach 2019–2020
może spowodować paraliż ruchu pasażerskiego i towarowego na kolei. – Sytuacja jest inna niż w transporcie drogowym, w którym łatwo skierować ruch na objazdy. Musimy się inteligentnie do tego przygotować – mówi Kwieciński.
Jeśli nie PLK, to kto?
Sytuacja już teraz jest bliźniaczo podobna do tej sprzed kilku lat, gdy eksperci mówili o nieprzygotowaniu PKP PLK do realizacji całej perspektywy unijnej, a kolejarze gorąco zaprzeczali. Ostatecznie środki
trzeba było przesuwać m.in. na transport miejski, a projekty
„fazować” na kolejną perspektywę lub finansować z państwowego budżetu.
Czy teraz sytuacja się powtórzy? Według informacji „Rynku Kolejowego”, ok. dwa miliardy złotych
mają uratować projekty dworcowe. Minister Kwieciński popiera pomysł MIB i PKP SA. Jak wyjaśnia, chodzi o przygotowanie nie tylko samych obiektów dworców, ale również
kompleksowych centrów przesiadkowych, infrastruktury liniowej i okołokolejowej (np. przejazdów). Program ma skupiać się na dużej liczbie mniejszych miast.
To jednak tylko ułamek wartości całego programu kolejowego. Dlatego często mówi się o tym, by już teraz zapewnić przeniesienie części środków na tabor lub transport miejski. Ministerstwo nie przygotowuje na razie takich ruchów. Jak tłumaczy Jerzy Kwieciński, wymagałoby to ogromnych negocjacji z Komisją Europejską. Kwota 67 mld złotych nie jest bowiem zapisana w jednym programie – aż 20 mld złotych jest zaplanowanych w ramach instrumentu CEF (gdzie PKP PLK na razie odnosi sukcesy w konkursach projektów), środki podobnej wielkości zawiera POIiŚ, oprócz tego są też programy regionalne, dla Polski Wschodniej oraz pieniądze krajowe. Renegocjowanie umów także zajęłoby dużo czasu. Czasu, który i tak już ucieka.