W największej fabryce Alstomu w Salzgitter mieliśmy okazję odbyć jazdy jednym z dwóch prototypów zespołu trakcyjnego na ogniwa wodorowe Coradia iLint.
Co ciekawe, pojazd, którym jechaliśmy to dokładnie ten sam egzemplarz, który
był wystawiany na targach Innotrans w ubiegłym roku. Od tego czasu zdążył on już przejść
testy statyczne i dynamiczne, które odbywały się m.in. na torze testowym w czeskim Velimiu. W piątek, 10 października, zaprezentowano go dziennikarzom w ruchu. Wrażenia z jazdy są bardzo zbliżone do jazdy tradycyjnym pociągiem elektrycznym – iLint został zresztą wykonany jako zwykły pociąg regionalny. Jedynym dodatkowym dźwiękiem jest gwizd aparatury dachowej, słyszalny w środkowej części dwuczłonowego pojazdu.
Alstom opracował iLinta jako zeroemisyjną alternatywę dla pojazdów napędzanych silnikiem Diesla. Założeniem projektu była jak najmniejsza ingerencja w sprawdzony pojazd Coradia Lint (których w Niemczech, Danii i Holandii sprzedano już ponad 900 sztuk). W dwuczłonowym pojeździe mieści się 300 pasażerów, w tym 150 na miejscach siedzących. We wnętrzu pojazd nie różni się od zwykłego, spalinowego Linta. Nawet w kabinie maszynisty nie ma żadnych dodatkowych urządzeń czy przycisków – cała obsługa napędu wodorowego odbywa się w bazie, a dla użytkownika przesiadka na iLinta ma być zupełnie bezbolesna. Dla pasażera nie oznacza żadnych zmian – oprócz cichszej podróży.
Wodór zamiast dziesiątek ton baterii
Według założeń projektu zasięg pojazdu wynosi od 600 do 800 kilometrów z prędkością maksymalną 140 km/h, co jest zupełnie wystarczające do zastosowań w ruchu regionalnym. Podczas realizacji okazało się zresztą, że osiągnięcie zasięgu powyżej 1000 km nie jest problemem. Kluczem jest oczywiście zastosowanie ogniw paliwowych, które są w stanie wyprodukować dużo więcej energii elektrycznej niż baterie o tej samej masie. Zarówno ogniwa, jak i potężne, wzmacniane włóknami węglowymi zbiorniki z wodorem umieszczono na dachu.
Producent podkreśla, że tajemnicą iLinta jest inteligentne zarządzanie energią. Ogniwa, produkujące energię elektryczną w procesie syntezy wody z wodoru i tlenu nie dostarczają energii do silników trakcyjnych, tylko do umieszczonych pod ramą baterii litowo-jonowych. To one zasilają silniki, a oprócz ogniw czerpią też energię z rekuperacji hamowania. Jedynym produktem ubocznym jest para wodna i ciekła woda, dlatego pojazd uznawany jest za zeroemisyjny. Ciepło odpadowe z ogniw w dużej części wykorzystywane jest do ogrzewania przedziału pasażerskiego.
Duże zainteresowanie na północy Europy
Producent nie zdradza ceny pojazdu ze względu na negocjacje z klientami. Wiadomo jednak że jest to rozwiązanie droższe, choć – jak podkreśla Alstom – tańsze w całościowym rozrachunku od elektryfikacji mało uczęszczanej przez pociągi linii regionalnej, przy tym samym efekcie braku emisji. Zainteresowanie pojazdem jest największe w Wielkiej Brytanii, Francji, Danii i Norwegii czyli krajach, które przykładają dużą wagę do ekologii i produkują energię elektryczną (potrzebną do uzyskania wodoru w procesie elektrolizy) w dużej części ze źródeł odnawialnych. Licznie obecni w Salzgitter brytyjscy dziennikarze zdradzili nam, że iLint jest jednym z najgorętszych tematów w branży kolejowej na Wyspach – i to nawet w czasie, gdy zapadają tam
ważne decyzje dotyczące budowy drugiej linii kolei dużych prędkości.
Tankowanie iLinta wodorem trwa tyle, co zespołu spalinowego – około 15-20 minut. Oba człony mają niezależne instalacje wodorowe i trzeba je ładować oddzielnie. W kwestii bezpieczeństwa – silnie wybuchowego przecież – wodoru Alstom zapewnia, że przeszedł wszystkie procedury wymagane przez EBA (niemiecki odpowiednik UTK), co dowodzi że iLint jest równie bezpieczny jak pojazdy zasilane gazem czy olejem napędowym.
Uruchomiony w lipcu 2014 roku projekt iLinta jest już za półmetkiem – w przyszłym roku mają odbyć się już jazdy testowe z pasażerami. Po nich rozpocznie się żmudny proces uzyskania dopuszczenia na niemiecką sieć kolejową. Producent planuje, że potrwa on dwa lata. Oznaczałoby to, że pojazdy pojawią się w regularnym ruchu w grudniu 2020 roku. Według wstępnych ustaleń, na torach w czterech landach pojawić się ma od razu ok. 60 iLintów. Jak informowaliśmy,
w czwartek, 9 listopada, podpisano pierwszą umowę na dostawę 14 iLintów.