Po miesiącach batalii z programistami PLK twórca aplikacji „Mój Pociąg” zawiesza funkcjonowanie. – Obchodzenie blokad zajmowało kilka godzin dziennie – mówi. Za dostęp do danych PLK zażądała 26 tysięcy złotych.
O sporze PLK i twórcy aplikacji mobilnej „Mój Pociąg”
informowaliśmy przed miesiącem. Działanie bezpłatnej aplikacji umożliwiającej planowanie podróży i podgląd opóźnień pociągów, która była bardzo wysoko oceniana przez użytkowników, było blokowane przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Aplikacja pobierała dane z Portalu Pasażera, przygotowanego przez zarządcę infrastruktury.
Rzecznik PLK Mirosław Siemieniec zapewniał, że spółce „zależy na jak najszerszym udostępnianiu wiarygodnej informacji w sposób zgodny z obowiązującym prawem”. Tłumaczył jednak, że autor aplikacji „Mój Pociąg” korzysta z Portalu Pasażera w sposób nieautoryzowany i niezgodny z regulaminem. Twórca aplikacji twierdzi, że „Mój Pociąg” pełni takie same funkcje, jak przeglądarka internetowa, czyli pozwala pasażerom na dostęp do danych podobnie jak Chrome czy Safari. Zdaniem PLK, aplikacja „podszywa się pod przeglądarkę, przechwytuje zabezpieczenia i je łamie". Sprawę
opisaliśmy w tym miejscu.
Dostęp za 26 tysięcy złotychZarządca infrastruktury zapewniał, że zależy mu na współpracy. – Gdyby pan Łubik zwrócił się z wnioskiem o udzielenie zgody na wykorzystywanie naszej wyszukiwarki (ponieważ nie potrafi samodzielnie takiej wytworzyć), być może doszłoby do porozumienia w temacie współpracy (najczęściej warunkiem jest tylko umieszczenie logo naszej spółki) – zapewniał rzecznik Mirosław Siemieniec. Rzeczywiście, przez kilka miesięcy tworzący aplikację Adrian Łubik nie wysłał żadnego pisma w tej sprawie, ponieważ usłyszał odmowę na oficjalnym spotkaniu w siedzibie spółki.
W PLK zaznaczają, że ze spotkania nie została sporządzona oficjalna notatka, dlatego dopiero w marcu autor przesłał prośbę o dostęp do danych do PLK. W odpowiedzi otrzymał… ofertę na dostęp do danych opiewającą na aż 26 tysięcy złotych jednorazowo i 1,8 tysiąca złotych miesięcznie.
Mój Pociąg wycofany z Google PlayPLK informuje w odpowiedziach dla "Rynku Kolejowego" że istnieje możliwość skorzystania z istniejącego, bezpłatnie udostępnianego interfejsu, z którego korzysta obecnie kilku innych odbiorców, a warunek to dostarczenie zgód przewoźników. Jak tłumaczy rzecznik Mirosław Siemieniec, chodzi o podstawowe dane o rozkładzie jazdy - bez opóźnień i utrudnień, z czego korzysta na przykład Koleo. Wysokie koszty oferty dla danych, o które wystąpił Łubik wynikają z "potrzebnych prac deweloperskich oraz kosztów przygotowania minimalnego środowiska serwerowego". Koszty utrzymania na poziomie 1,8 tysiąca złotych to "część kosztów licencji serwerowych, które musi ponieść PLK, koszty eksploatacji serwera, na którym zostanie zainstalowany interfejs oraz minimalnej pracy administratora". Warto zauważyć, że eksperci z dobreprogramy.pl
stwierdzili że to "kwota mocno przesadzona", nawet gdyby rzeczywiście trzeba było wprowadzić nowe funkcjonalności.
PLK cały czas prowadziła działania blokujące funkcjonowanie „Mojego Pociągu”. W końcu Łubik stwierdził, że dalsza walka zabiera zbyt wiele czasu. – Jesteśmy zmuszeni tymczasowo "odpublikować" aplikację w Google Play. W międzyczasie polecamy korzystanie z Koleo. Pamiętajcie, że w Koleo nie ma opóźnień pociągów, więc bądźcie wyrozumiali – czytamy na profilu aplikacji na facebooku.